Branie- forma rzeczownikowa czasownika brać- to według Słownika Języka Polskiego.

Po wpisaniu hasła „branie” w Google- okazuje się, że wyskakują mi wyszukiwania typu:

branie co znaczy, branie czegoś pod uwagę, branie ryb, branie nóg za pas, branie tabletek antykoncepcyjnych bez przerwy (!), mieć branie.

Idealnie z tym słowem harmonizuje słowo grzyb i siup- oto mamy grzybobranie- dla niektórych nielubiących się schylać w lesie- może to mieć tylko jedno znaczenie- gry planszowej dla dzieci.

W związku z tym, że mamy połowę słonecznego października za oknem i z tym, że u mnie w domu pachnie grzybami- mały konkurs- do wygrania kawa ze mną 😉

Co oznacza roznoszący się po całym domu zapach smażonych na maśle grzybów: (wybierz prawidłową odpowiedź):

  1. W drodze z pracy zatrzymałam się u przydrożnych handlarzy grzybami, kupiłam cały koszyk, by później zuchwale chwalić się nim na instagramach, jak własnym łupem.
  2. Pijąc popołudniową herbatę usłyszałam dzwonek do drzwi, po ich otwarciu moim oczom najpierw ukazał się kosz grzybów, a potem jego właściciel- dawno nie widziany wujek z grzybowym prezentem.
  3. Dałam się wkręcić w szał zbierania owoców jesieni, wyszłam w połowie dnia z pracy, przebrałam się w kalosze i przemierzyłam 5 kilometrów ciachając podgrzybki jeden za drugim.
  4. Wyjęłam z zamrażarki ubiegłoroczne zbiory i wrzuciłam na rozgrzaną patelnię, mieszając co jakiś czas, by się nie przypaliły.
  5. Poszłam na spacer bez zamiaru zbierania grzybów, nie mając koszyka, ani nożyka, a grzyby same mnie znajdowały.

 

Czy  znacie to zjawisko- kiedy znajdziecie pierwszego grzyba i potem już jakby, chcąc nie chcąc, automatycznie przeczesujecie wzrokiem ściółkę leśną, pochylacie sylwetkę, węszycie niczym dzik za truflami, podbiegacie do kawałka kory, który łudząco przypominał podgrzybka, no bo skoro był jeden, to według któregoś tam prawa fizyki- powinien być  następny. A jeśli nie ma- chociaż z reguły bywają- to żal jest trochę większy, niż gdyby nie natknąć się na żadnego?

Bo jeśli nie ma wcale- to znaczy, że nie ma i już. Inni rano wyzbierali, noc była za zimna, to nie ten las, miejscowi by wiedzieli, gdzie szukać.

Nieco podobne zjawisko można zaobserwować, gdy się znajdzie na ulicy monetę. Wtedy oczy niczym dyskotekowe stroboskopy przeczesują podłoże, po którym stąpamy- bo a nóż widelec, ktoś upuścił jeszcze grosza. I nagle wzrok nas mami i w każdym połysku upatrujemy celu, niczym rybak brania, gdy lśniący wabik drgnie.

To jest trochę niezależne od nas. Można próbować nie patrzeć, ale się nie da. Tak, jak nie da poprzestać na jednym orzeszku pistacji, jednym chipsie, albo jak niemożliwym jest nieoblizanie się podczas konsumpcji pączka z lukrem.

Można też będąc w ciąży widzieć nagle wszędzie kobiety w stanie błogosławionym, a będąc właścicielem czerwonego renault-  częściej niż wcześniej rejestrować na drodze podejrzany przyrost podobnych aut.

I ma to zjawisko swoją naukową nazwę- tzw. iluzji częstotliwości, bo kiedy masz coś na myśli, zaczynasz zauważać to bardziej niż zwykle.

To o czym Wam się teraz bardziej myśli? I niech będzie, że o grzybach… 😉

Możesz również cieszyć się:

Zostaw komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

%d bloggers like this: