Jak się zdobywa ludzkie serce? Po prostu jednym słodkim miauknięciem.
A może to moje ludzkie serce tak łatwo było podbić?
Chociaż nie: małe sprostowanie: Mary Lou zdobyła moje serce na długo zanim się u nas pojawiła. Wystarczyło, że zobaczyłam zdjęcie jej cudownej kratki na pyszczku i wiedziałam, że właśnie on i tylko on i żaden inny kot. Jeszcze trochę trzeba było na nią poczekać, jeszcze chwilę musiała być przy swojej mamie, nacieszyć się jej ciepłem, nauczyć kocich spraw.
Pamiętam jak po nią przyjechaliśmy. Dom hodowlany był pełen kotów, na lodówce siedział biały sfinks i łypał zielonym okiem. Mary Lou przyszła i sama usiadła mi na kolanach, potem przez całą długą drogę rozpaczliwie miauczała, uspokajając się tylko, gdy wciskała mi się w zagłębienie swetra, gdzieś na wysokości łokcia.
Pierwsze miejsce, jakie zajęła w naszym domu był kosz z wypranymi rzeczami.
Jacy naiwni byliśmy, robiąc dla niej kosz do spania i łudząc się, że wieczorem będzie grzecznie się tam kłaść. Nasza kotka zdecydowanie nie lubi samotności . Gdy w całym domu gasną pomieszczenie po pomieszczeniu światła, kotka wędruje jakby za nimi i za kładącymi się spać domownikami.
Jest taką radosną, puchatą kulką, która towarzyszy ci, od chwili, kiedy otworzysz oczy i chodzi za tobą krok w krok. Ty do łazienki, ona do łazienki. Siada na wannie i prosi o wodę rzewnym miau. Kiedy kończysz myć zęby i czesać włosy to znak, żeby już siedzieć przy drzwiach, by za chwilę z podniesionym ogonem pędzić w stronę kuchni, gdzie nawet jak zapomnisz napełnić miseczek jedzeniem, kotka na pewno się o to upomni. Będzie rozpaczliwie kłaść się przed lodówką, ocierać się o twoje nogi miaucząc. Nie ma szans, żebyś to zlekceważył. Nie je od razu wszystkiego, spróbuje kilku kęsów, a po chwili podniesiony ogon biegnie w stronę drzwi na ogród. Obowiązkowy poranny rekonesans, krótka przebieżka za ptakami i można w spokoju wrócić dokończyć śniadanie. Gdy wszyscy wychodzą Mary Lou siedzi w oknie. Będzie na nas czekać. Ciekawi mnie, co robi, gdy nikogo nie ma w domu? Jakie ma swoje kocie sprawy wtedy? I skąd wie, o której godzinie wracamy do domu? Gdy wracamy później niż zwykle, wtedy jest bardzo obrażona, nie przybiega by się przywitać, nie daje się pogłaskać. Zawsze ją wtedy przepraszam. Mam nadzieję, że rozumie…
Gdy smutno, potrafi rozśmieszyć, zwisając w zabawnych pozycjach z deski do prasowania. Gdy zimno w nogi, przyjdzie położy się i pomruczy. Gdy boli brzuch, kładzie się na nim, wpada w koci, podobno leczniczy rezonans. Zawsze pomaga. Nie przybiega na zawołanie, przychodzi do ciebie wtedy, kiedy to ONA chce, kiedy ma nastrój, kiedy potrzebuje się przytulić.
Najlepsza zabawa? Bieganie za sznurkiem lub drażnienie psa sąsiada przez płot. Największa tortura: rozczesywanie kołtunów. Największa przyjemność kulinarna: specjalna kiełbaska podawana kawałek po kawałku z ręki.
Można tęsknić za kotem, jak się gdzieś wyjeżdża? Można i to jak.
Przy okazji śmierci Wisławy Szymborskiej wpadł mi w ręce jej wspaniały wiersz o kocie (tak naprawdę jest to wiersz o odejściu kogoś bliskiego), który cudownie nakreśla kocie cechy:
Szymborska Wisława
Kot w pustym mieszkaniu
Umrzeć – tego nie robi się kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać się między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.
Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.
Coś się tu nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.
Do wszystkich szaf się zajrzało.
Przez półki przebiegło.
Wcisnęło się pod dywan i sprawdziło.
Nawet złamało zakaz
i rozrzuciło papiery.
Co więcej jest do zrobienia.
Spać i czekać.
Niech no on tylko wróci,
niech no się pokaże.
Już on się dowie,
że tak z kotem nie można.
Będzie się szło w jego stronę
jakby się wcale nie chciało,
pomalutku,
na bardzo obrażonych łapach.
I żadnych skoków pisków na początek.