Nie, nie pytam Was o to, które imię dla dziewczynki jest lepsze, bo nie planuję na razie powiększać rodziny. Nie będę opowiadać też anegdoty o tym, dlaczego huraganom nadaje się imiona żeńskie.

Nie jest to też lista kochanek znajomego, bo musiałby  mieszkać gdzieś za oceanem, a w jego przypadku byłyby to raczej rodzime Kasie, Renatki, Basie i Brygidy…

Oglądając wiadomości na temat aktualnie szalejącego huraganu Irma, który z siłą 5 stopni na pięciostopniowej skali pustoszy inny kontynent oraz przysłuchując się wieściom na temat exodusu 6 milionów Amerykanów zamieszkujących Florydę, dotarło do mnie, że Ci wszyscy ludzie, którzy postanowili zostać- nie są w stanie przygotować się na 100% wobec takiej siły żywiołów, a Ci co postanowili przed Irmą uciec, muszą nagle z całej masy swojego dobytku wybrać rzeczy najważniejsze.

No właśnie- czyli co?

Co zabierasz ze sobą ,kiedy po pierwsze masz niezbyt wiele miejsca, gdzie możesz to spakować, po drugie musisz zadecydować o tym bardzo szybko?

Ja na szczęście nie mam osobistych doświadczeń z huraganem, nagłym wysiedleniem mieszkańców, wybuchem wojny i innych kataklizmów. Jedyne z czym mogę porównać tę sytuację, to wielka awaria sieci gazowej w grudniu parę ładnych lat temu na sąsiadującym osiedlu.

Kiedy pomiędzy wstawianiem prania, wołaniem dzieci na obiad, a jakimś służbowym mailem, słyszysz nagle wcale nie zachęcające walenie do drzwi i gdy je otwierasz, to już czujesz, że to nie  jest zwykła sąsiedzka wizyta, czujesz smród gazu na ulicy, a w drzwiach stoi niezbyt dzielny, bo przerażony strażak i tonem rozkazu wręcz, każe Ci zakręcić gaz i opuścić jak najszybciej mieszkanie. I kiedy pytasz ile masz czasu, a on odpowiada „krwa… spierd…. Pani, bo zaraz możemy wylecieć wszyscy w powietrze!”, to wiesz, że każda mikrosekunda się liczy.  I w tych nanosekundach z trzęsącymi się dłońmi, choć naprawdę musisz być opanowana, każesz dzieciom ubierać się i to SZYBKO! – choć one biedne marudzą, bo właśnie miały oglądać bajkę, a ty nie chcesz na nie krzyczeć, a w gardle zbiera Ci się kula waty. W międzyczasie próbujesz bezskutecznie dodzwonić się do męża, żeby mu powiedzieć, żeby NIE WRACAŁ do domu. Biegasz w panice po domu, córce pomagasz założyć rajstopki, synowi wybrać buty. Pakujesz zwierzaki do transporterów i cały czas myślisz, co jeszcze można ze sobą wziąć, co jest ważne i czego będziesz żałować, jak dom wyleci w powietrze. Chociaż tak naprawdę działasz jak automat w stanie chaosu. A odgłosy paniki narastające z ulicy nie pomagają Ci zebrać myśli.

Dokumenty, jeszcze dokumenty może trzeba zgarnąć, paszporty dzieci i Twoje jakieś. I to tyle, dzieciaki zaczynają płakać, więc próbujesz je jakoś uspokoić, chociaż nie zmyślasz i wiedzą, że sytuacja jest poważna i że nie wybieramy się nagle na wieczorny zimowy spacer po lesie.

Z nerwów jak to w takich sytuacjach bywa (przynajmniej w filmach) zmarznięte auto nie chce odpalić za pierwszym razem , kot miauczy, bo nienawidzi podróży, świnka piszczy, Ty jedziesz przez ciemne osiedle, bo wyłączyli prąd i na dodatek ładujesz się w korek, bo przecież wszyscy jak żyw pakują się do samochodów. Próbujesz się dodzwonić do bliskich, którzy na tym pechowym osiedlu mieszkają, ale sieć komórkowa jest przeciążona. Widzisz dziesiątki ludzi, którzy ciągną w stronę przystanku autobusowego, gdzie co chwilę podjeżdża nowy autobus-w ten sposób ewakuują osiedle. I jesteś spocona ze strachu. Po paru kilometrach jazdy wydostajesz się z korka i komórki zaczynają działać. Dzwonią i piszą znajomi i przyjaciele, że w radiu mówią o ewakuacji 3 osiedli i czy mam gdzie spać, i oni chętnie mnie przygarną jakby co. My ostatecznie lądujemy u teściów.

Wtedy zginęła jedna osoba- pan, który uratował swoją sąsiadkę. Ale mogło o wiele więcej.

Do domu wracamy wieczorem w następne dni, jest zimno, bo ogrzewanie mamy gazowe i jakoś przerażająco pusto na ulicy. Bardzo doceniam to, że mam dokąd wrócić. I  że nikomu nic się nie stało.

Wiem, że nie można się przygotować na takie sytuacje, życie i tak nas zaskoczy, ale pomyślcie- co Wy byście zabrali – ważnego, cennego z domu w sytuacji natychmiastowego opuszczenia swoich pieleszy?

Koleżanka mówi, że komputer ze zdjęciami- żeby w razie czego zostały jakieś wspomnienia. Rzeczywiście ma rację, ja o tym nie pomyślałam. Cała masa wspomnień zapisanych na dysku- gdyby je szlag trafił- człowiek byłby jak pusta kartka. Biżuteria? Pewnie coś cennego, pamiątka po kimś- a w razie czego łatwe do spieniężenia, można za to kupić coś ważniejszego jak np. jedzenie.

Nie zabierzesz ze sobą najnowszego telewizora, mebli, książek, ekspresów do kawy, haftowanych poduszek, szafy ubrań i butów, nart i masek do nurkowania, bibelotów z kominka, zastawy stołowej, kryształowego żyrandola, ani piórka w ramce.

Może jakąś parę majtek, może ciepły płaszcz, żywy inwentarz. I to wszystko. Jeśli chwycisz coś jeszcze w trzęsące się dłonie- to będzie tylko czysty przypadek. Aparat? Bo leżał na stole…  Gotówka- bo akurat sąsiad oddał. Torebka z portfelem i telefonem- bo zawsze jest pod ręką.

Cała reszta jest tylko pyłem, nic nie znaczącym dodatkiem, stanowiącym o chwilowym statusie naszego materialnego bytu. Może nie warto więc tak się nim otaczać?

A Wy? Co Wy byście zabrali ze swoich domostw, gdybyście musieli nagle z nich uciekać, czego nikomu oczywiście nie życzę.

 

 

Możesz również cieszyć się:

1 komentarz

  1. Ja przygotuje plecak ewakuacyjny, dokumenty których nie noszę na codzień, mała apteczka i leki których używam na codzień, powerbank i przenośna pamięć ze zdjęciami,bielizne na przebranie, kocuś mojego syna który gasi emocje, czekoladę i wodę bo tyle wystarczyło zeby przeżyć dobę na porodowce..

    Tak plecak będzie czekał jak przed porodem..

Zostaw komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

%d bloggers like this: