o ziarno niepokoju,
które zasiałam między nami
kłócą się teraz zaciekle
podwórkowe wróble.
powietrze pachnie
świeżo zgrabioną ziemią
i gnijącym listowiem
z ubiegłego roku.
namiętność podchodzi nieśmiało pod okna
jak zwinna łasica.
wystawiam jej lody w lampce od wina
i truskawki w pakiecie.
zagryzam wargi w półkrzyku
by nie uciekła zbyt szybko.
stąpam na palcach
po czerwonej wstążce
depcząc rutynę.
Bjudyfol 🙂