Uwaga ogłoszenie publiczne!
Pilnie poszukiwany jest pogromca kreta, który rozprawi się z małym, podobno słabo widzącym zwierzęciem pod ochroną, który nawet w zimie nie odpuszcza sobie samowolnego przesadzania mi cebulek kwiatowych i na własną rękę i bez mojego akcesu bawi się w architekta zieleni, ku uciesze mojego czworonoga, tworząc na białym nieskalanym śniegu czarne Kilimandżara, które potem mój czworonóg ochoczo rozkopuje i z całkiem niewinną miną robi ślady po dopiero co umytej podłodze.
Tak to mój samozwańczy architekt ogrodowy pilnie pracuje nad układem kolorystycznym wiosennych krokusów i tulipanów i nawet jak je zasadziłam w dość przemyślany sposób, tak by później zadziwiać gości swoją umiejętnością komponowania kwiatowych dywanów, on mi wszystko psuje, robi krecią robotę i nagle w maju okazuje się, że fatalny ze mnie kompozytor i że mój ogród żyje własnym, nie dającym się zaplanować życiem.
Przećwiczyłam i słyszałam już kilka opowieści pt. Jak pozbyć się kreta, każda równie kret(e)yńska.
Sposób na kreta nr 1:
Kupić wiaderko śledzi i zakopać w świeżych kopcach: rada znajomej lekarki pediatry, którą najpierw potraktowałam jako żart, ale zakładając inteligencję i wykształcenie tej pani, szyderczy rechot szybko zniknął mi z ust. Podobno krety nie znoszą smrodu śledzia… Śledzi nie kupiłam, wtedy jeszcze walczyłam łopatą…
Sposób na kreta nr 2:
Pożyczyć od znajomej psa rasy jamnik, zamknąć go na godzinę w ogródku licząc na jego łowczy instynkt. Cóż, po godzinie trawnik wyglądał jak po meczu Niemcy-Portugalia, nadawał się do całkowitej renowacji, a kret dalej kopał.
Sposób na kreta nr. 3:
Kupić w castoramie bzyczek na kreta, wkopać go w najświeższy kopiec. Bzyczek ten co jakąś minutę wydaje przerażający, wbijający się w mózg dźwięk. Dzięki niemu można jednak wyraźnie nadwyrężyć stosunki sąsiedzkie. Mój kret był najwyraźniej nie tylko ślepy ,ale też głuchy.
Sposób na kreta nr 4:
Znaleźć bloga w necie na temat walki z kretami. Tam gość opisuje jak walczy ze swoimi kretami ( z całą krecią rodziną) od jakiś 3 lat, mimo małej skuteczności, podchwytujemy jego sposób i kupujemy klasyczną pułapkę na kreta. Żeby ją odpowiednio umieścić w ziemi przekopujemy pół ogródka, czyniąc większe szkody niż sam szkodnik, a pułapki pozostają puste ( z reguły przy sposobie nr. 4 zaczyna nam się wydawać, że nasz mały ogrodnik szyderczo z nas się naśmiewa, albo co najmniej potrafi przewidzieć nasze ruchy, to przekonanie wywołuje w nas coraz większą wściekłość i wolę walki i przechodzimy do sposobu nr 5)
Sposób na kreta nr 5:
Bacznie obserwujemy trawnik, poświęcamy temu większość wolnego czasu. Wtedy z reguły i tak nic się nie dzieje, no to idziemy zrobić kawę. Ile trwa zrobienie kawy? Od 2 do 5 minut. Jak już wracamy na stanowisko obserwacyjne, nowy świeży kopiec gwarantowany. Wyskakujemy wtedy z indiańskim okrzykiem bez względu na stan naszego negliżu do ogródka, chwytamy za ogrodowego węża i wtykamy go w sam środek Kilimandżaro, odkręcamy wodę i…… ile kilometrów mają krecie korytarze? Woda może lać się godzinami i NIE WYPŁYWAĆ!
Porzucamy sposób nr 5 i czym prędzej przechodzimy do:
Sposobu na kreta nr 6:
Zakładamy gumowce na nogi, zlewamy całą połać trawnika i reszty ogrodu wodą, upewniamy się, że wszyscy domownicy i żywy inwentarz są w środku budynku i aplikujemy naszej trawie mocne kopnięcie prądem 220V. zabijamy wszystkie biedronki, motylki, pajączki, stokrotki czarnieją, ale ten cholerny kret nadal żyje!!!
O nie, nie z nami takie numery!
Sposób na kreta nr 7:
Kupujemy cały zestaw sztucznych ogni, wpychamy je w krecie kopce, na racach kładziemy cegły, podpalamy, uciekamy za komórkę z narzędziami, wielkie bum, i cegła wyrzucona przez racę ląduje nam na głowie, a my lądujemy na pogotowiu, nie próbując nawet opowiadać prawdziwej historii lekarzowi dyżurnemu…
Sposób na kreta ( i nornice) nr. 8:
Wq… do granic możliwości, podjeżdżamy na stację, każemy sobie nalać do kanistra najtańszą benzynę, wlewamy we wszystkie możliwe dziury w naszym ogrodzie, podpalamy, uciekamy do domu, prawie sobie go przy okazji nie wysadzając…
A kret jak się domyślacie nadal kopie.
Z kopców kreta to ja najbardziej lubię ciasto o takiej nazwie, dlatego ponawiam swoje ogłoszenie: pilnie poszukuję silnego, dobrze zbudowanego, nie zrażającego się porażkami: pogromcy kreta.
P.S.
Dobrze płacę
Chyba muszę zaprzestać czytać Twojego bloga w pracy bo iIdiotycznie wygladam siedząc przed monitorem parskając na niego i chichocąc bez opamietania ;)))
Witam prowadzę biznes zajmujący sie tymi gryzoniami . Proszę o kontakt dmichalak1@op.pl
Jak idziesz na wojnę, bierz świece dymne 🙂 Akurat w mojej walce z kretem okazały się strzałem w dziesiątkę: http://www.superkoszyk.pl/dom/pulapki-i-trutki-na-myszy-i-szczury/bros-swiece-na-krety-3-szt.html