Mniej więcej w tym okresie, gdzieś tak w połowie grudnia, kiedy miotamy się w szale przedświątecznych przygotowań, które jak wyglądają każdy wie, ale trochę w razie czego przypomnę:
Jak śledzie w śmietanie ciśniemy się godzinami w tłoku, w korkach, by zdobyć kolejno: prezenty dla wszystkich krewnych i znajomych królika, choinkę, świeże karpie, mak do makowca, światełka ozdobne, tapetę lub lampę jakąś, bo mały remoncik przed świętami również się przyda. W amoku biegamy na wszystkie spotkania wigilijne: starych znajomych, nowych znajomych, działu X, firmy Y. Czas na goni, czasu mało, dni są krótkie, w pracy też trzeba wszystko przed końcem roku podomykać, a jak wszyscy wiedzą właśnie w tym okresie jakieś stare sprawy, megapilne i na już wypływają na wierzch jak g…. z przerębli.
I właśnie w takim natłoku wydarzeń pada z coraz większej ilości stron moje ulubione pytanie, bez którego ten grudniowy szał nie miałby tego smaczku, tej wisienki na torciku.
Pytanie to brzmi: CO ROBISZ NA SYLWESTRA?
I uwaga tu należy się mocno zastanowić nad odpowiedzią, bo niestety nie wypada nie robić NIC.
31 grudnia wszyscy jak jeden mąż jesteśmy zobligowani do szampańskiej zabawy, do stukania się bąbelkami o północy, do zabawy do samego rana.
I biada tym , którzy jeszcze nie mają żadnych planów! Niech lepiej milczą lub udają, że z masy propozycji jakie mają, nie mogą wybrać tej jednej, najznakomitszej.
Bo to moi mili po prostu nie wypada nic nie robić w ten dzień!
Trzeba się bawić, błyszczeć, lśnić, tańczyć, upijać się, objadać itp.
Nie można tak po prostu dłubać w nosie, albo pójść spać zwyczajowo o godz. 23, albo spędzić tego wieczoru samotnie oglądając filmy i objadając się popcornem.
Bo nawet jak się jakoś uda Wam odpędzić od pytań przedsylwestrowych, to pytania posylwestrowe są jeszcze gorsze. Bo ja ktoś pyta: i co robiłeś/aś na Sylwestra? To już nie możemy udawać, że nie wiedzieliśmy czy wybrać się na Bal Sportowca za partnera mając aktualnego mistrza Polski w pięcioboju na przykład, czy może bardzo spontanicznie polecieć za 69 złotych do Paryża. Pytanie posylwestrowe jest jeszcze bardziej bolesne, bo odsłania całą nudną prawdę o nas.
Bo podobno jaka zabawa sylwestrowa taki cały następny rok. A wiadomo nikt nie chce mieć beznadziejnego kolejnego roku. Wszyscy chcieliby robić wystrzałowe, niepowtarzalne rzeczy, a nie tam siedzieć na kanapie i podziwiać program na żywo w Polsacie.
Mnie osobiście taka zabawa na siłę, bo akurat jest ten ostatni dzień roku lekko dobija. Ja tam raczej jestem bliższa opcji z filmu „Lejdis”, a więc urządzanie mega hucznej sylwestrowej biby w środku lata, jakoś bardziej do mnie przemawia.
Pomyślmy też o tych, którzy w ten wieczór po prostu muszą pracować, albo są tak zmęczeni po całym dniu pracy, że marzą o zmrużeniu oka. Niestety ani w kilka dni przed końcem roku, ani w kilka pierwszych w nowym roku, spokojnie oka się nie da zmrużyć, z uwagi na puszczane przez małolatów fajerwerki i inne ustrojstwo, przez które nasze psy i koty dostają szału i chowają się z podkulonymi ogonami pod kuchennym stołem.
A jak ktoś czuje, że zabawa na siłę jest mu obca, i chce być w zgodzie ze sobą, niech nie boi się do tego głośno przyznać.
Każdy ma do tego prawo i nie jest przez to mniej ciekawym człowiekiem.
Także ja w tym roku na moje ulubione pytanie odpowiem: jeszcze nie wiem, na co będę miała ochotę…