Siedzę po południu w poczekalni w pewnej szkole, za kilka minut zaczynają się zajęcia.
Nagle z impetem otwierają się drzwi i wchodzi dziewczynka, tak na oko siedmio-, może ośmioletnia.
-Dzień Dobry- mówi głośno i wyraźnie.
-Dzień Dobry- odpowiadam, bo nikogo więcej tutaj nie ma.
Dziewczynka siada, kręci się na krześle, wstaje i zaczyna skubać piankę wygłuszającą, którą oklejona jest ściana. Dzwoni domofon. Ona patrzy na mnie, wzrusza ramionami i stwierdza- Nie umiem otworzyć.
Naciskam symbol klucza na obudowie domofonu, jednocześnie pokazując jej- Naciskasz tutaj, gdzie kluczyk. Młoda dama siada ponownie obok mnie.
– Masz za chwilę zajęcia?- zagaduję, bo dziecko robi wrażenie kontaktowego, a ja uwielbiam takie dialogi z nieznajomymi.
– Tak- potwierdza- śpiewu.
– Lubisz śpiewać?
– Kocham!- rozpromienia się. -Ostatnio śpiewałam na apelu- dodaje z dumą.
– To jesteś bardzo odważna- chwalę ją. -Przed całą szkołą?
– Tak
-Nie bałaś się?
– Nie. Była mama, mój brat i wujek.
– To miałaś duże wsparcie… Masz piękne włosy- dodaję. Bo rzeczywiście są piękne: jasnorude, zaplecione w dwa grube warkocze sięgające łopatek.
– Dziękuję- dziewczynka uśmiecha się do mnie, jednak za chwilę się krzywi- Nienawidzę swoich włosów!
-Są piękne. Nie farbuj ich, jak dorośniesz.
-O na pewno zafarbuję! Na czarno! I będę prostować, bo się kręcą.
– Rozumiem. My kobiety tak mamy- jak mamy włosy proste, to kręcimy, jak kręcone to prostujemy, farbujemy, żeby mieć inny kolor.
– No właśnie- stwierdza z powagą mała kobietka.
– Jesteś piękna, taka jaka jesteś- dodaję wstając, bo obie zaczynamy zajęcia. Dziecko patrzy na mnie z wdzięcznością.
A ja zostaję z pytaniami w głowie:
Kto lub co spowodowało, że to dziewczę nie akceptuje swojej oryginalnej urody? Od kogo i ile razy musiałaby usłyszeć, że jest piękna? Kto z jej otoczenia zdążył już ją za odmienny kolor włosów wyszydzić? W imię jakich standardów? I dlaczego?