Nie posądzałam siebie, że mam takie mięśnie . Skurcze w łydkach, rumieńce na dekolcie, ale jeszcze dzisiaj uśmiech z twarzy mi nie schodzi po wczorajszym tanecznym wieczorze.
Było BOSKO
Na kurs tańca trafiłam przez przypadek i cały wieczór zastanawiałam się: dlaczego dopiero teraz? Skoro od dawna mi się marzyło? Widocznie na wszystko przychodzi czas
Namówiła mnie M. i nawet miała dla mnie gotowego , wysokiego (ważne!) partnera, którego miałam poznać na miejscu. Wiedziałam tylko, że jest młodszym bratem męża M. i że jest wysoki.
No to siedzę sobie w holu szkoły tańca, wchodzi Wysoki Blondyn, no ale przecież się nie rzucę jak pierwsza lepsza, zresztą pewności, czy to ON nie było. Gdy jednak usłyszałam, jak pytał o coś w recepcji, od razu miałam pewność. Głos identyczny co mąż M.
Klaudiusz Jedynak z Lejdis jak nic mi się trafił!
Podchodzę, ładnie się uśmiecham (czasami umiem ) i mówię kto zaś ja. Hmm szarmancki uścisk dłoni i moi drodzy na parkiet!
Ja tu sobie wyobrażałam, że na jednym spotkaniu to my będziemy jeden taniec do bólu męczyć.
A tu proszę: disco, walc, foxtrot, no jak doszło do samby, to zamarzyły mi się karnawałowe pióra, a na deser rock and roll! Zadyszka, skurcz łydki, pić pić! A przede wszystkim totalny odlot: wszystkie smutki poszły na bok, liczyły się tylko kroki i muzyka.
I przypomniało mi się moje wielkie zakopane marzenie: karnawał w Rio. I jeszcze mnie tam zobaczycie, jak z piórami w tyłku, złotym bikini wywijam sambę na platformie (niektórzy znajomi obiecali, że będą na to składać kasę, liczę na nich )
Rio poczekaj na mnie! Jeszcze trochę poćwiczę z Klaudiuszem!
Już czekam na następny czwartek…..