Leciała mucha z Cottbus do Lipska

patrzy: a tu „renówka” z bliska

Piękna, czerwona, choć już nie nowa,

Stoi i pali jej się opona

A czemu stoi i tak się pali?

Bo polskie blachy jej kiedyś nadali.

A że tak stała już od miesięcy,

Znaczy ktoś nią przyjechał tu dla pieniędzy.

A te pieniądze euro: no wiecie

to się Niemcowi należą przecież.

Za to czy stoi, za to czy leży

za to że pracować się nie chce

też się należy!

No bo co taki Polak mały, zuchwały

szuka tu w Lipsku

zwady czy chwały?

Gdyby nie Polak taki i Rusek

więcej by było dla nas tych klusek.

Więc trzeba gonić jednego z drugim,

Nastraszyć trochę, tak żeby zwiali,

Spalić samochód do samych kiszek

Tak żeby tutaj już nie wracali!!!!

 

Miało być o rasizmie, ale to raczej o neonazizm chodzi, chociaż dla mnie to jedna swołocz ze wspólnym mianownikiem pt.: nienawiść. I już nieważne czym spowodowana, ważne że bzdurna i nieuzasadniona. I jak to Niemiec robi Polakowi lub innemu obcokrajowcowi to nie ma szumu medialnego. Jakoś do nikogo z Was nie dotarła wiadomość, że w Leipzig przy Rossbachstrasse o godzinie pierwszej w nocy spłonęło auto, stojące w szeregu innych aut, prawidłowo, zgodnie z niemieckimi przepisami  zaparkowane wzdłuż chodnika, tylko dlatego, że miało rejestrację z innego, obcego Państwa, prawda? Ooo! ale gdyby to było niemieckie auto, na niemieckich blachach, zaparkowane na polskiej drodze, to wymagałoby to spotkania na szczycie Merkel-Tusk co najmniej.

I po co Wam to? Po co to podsycanie wzajemnej niechęci? Czy jak w naszym zakładzie pracowało dwóch Niemców, to czy naprawdę zabierali komuś pracę? Czy tak właśnie należy myśleć?

Mieszkałam kilka lat w Niemczech, mimo dość dobrej znajomości języka, nigdy nie poczułam się tam jak u siebie. Zawsze komuś przeszkadzało, że moje dzieci za szeroko otwierają drzwi samochodu, gdy parkowaliśmy na, co miesiąc opłacanym miejscu parkingowym, a to za głośno się bawiły na placu, a to za często korzystałam ze wspólnej pralni. Generalnie obca, alien, człowiek znikąd i tak czasami przychodziły również strzały nienawiści z niewiadomo której strony. Przerysowane auto, chamskie uwagi grillujących i nie przestrzegających ciszy nocnej, mocno rozbawionych, prośbami ciężarnej Polki o ciszę sąsiadów. I długa powolna praca nad tym, żeby zostać zaakceptowanym.

Pijanym i grillującym strzeliłam przez balkon kulturalny wykład w literackiej niemczyżnie, o tym czy nie znają przepisów o zachowaniu ciszy po 20 i o moim prawie do wezwania policji. Wchodząc z powrotem do mieszkania usłyszałam jak szeptali: to ta Polka rozumie i nawet MÓWI po niemiecku! Tak proszę drogich i potem kłaniających mi się w pas sąsiadów: ta Polka w czasie, kiedy myśleliście, że pewnie nawet nie ma telewizora, bo i tak nic nie rozumie, szkoliła się na polsko-niemieckiego tłumacza sądowego i Wasz głośny rechot nie pozwolił jej wystarczająco skupić sie na materiale, który wkuwała na egzamin.

Sąsiadka mająca uwagi do ilości prania, jakie miałam przy dwójce dzieci, zaczęła być miła, dopiero, gdy zauważyłam, że jest w ciąży i poleciłam jej najlepszą w Magdeburgu położną Frau Storch oraz klinikę Marienberg, w której rodziłam. Od tej pory nasze pogawędki w pralni były coraz dłuższe.

Czepialska rodzinka od uwag samochodowych, przymknęła się, jak jej dziecko z rozmachem wgniotło nam drzwi. W końcu polskie czy niemieckie dzieci są tak samo nieuważne, prawda?

Znałam też Danę, która przychodziła do mnie na obiady (dobre, bo polskie), a jej syn wraz z moim, jak w reklamie karty Maestro bawili się w wielkich kartonach po pampersach, co było i jest bezcennym wspomnieniem i rozumieli się chociaż żaden z nich nie umiał jeszcze wtedy mówić w jakimkolwiek języku.

Tak to, nie zgadzam się na akt nienawiści, jakim było spalenie samochodu, w którym kiedyś wracałam z dopiero co urodzoną w niemieckim szpitalu córką.

Tak się nic nie zbuduje. Tak tylko można budować mury grubsze i dłuższe niż ten historyczny berliński.

Takim aktom: stanowcze NIE!

Możesz również cieszyć się:

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *