prawdziwi tacy…- jak brzmią słowa znanej piosenki.
Z okazji Dnia Mężczyzny- tak jest taki i to dzisiaj! -można, by się było nad tym zastanowić…
Na początku tego zastanawiania się uderza mnie, jak packa na muchę po oczach, fakt, że panowie mają również o wiele bardziej obchodzony Dzień Chłopaka… bodajże pod koniec września. I tu można by się było pokusić o następujący wywód: skoro oni mają i dzień chłopaka i dzień mężczyzny, to właściwie kim bardziej są? Dnia Dziewczyny nie ma w kalendarzu, o ile się orientuję….
Tak więc my dziewczyny, kobiety, duże i małe podlotki, i te, co dopiero z zawstydzeniem kupują pierwszą podpaskę i te, które szeptem w aptece proszą o coś na menopauzę, wszystkie obchodzimy swoje święto 8 marca.
A panowie?
A oni to się najpierw muszą zdecydować…
Czy są bardziej chłopcami, czy może jednak już mężczyznami?
I przejście na tę drugą magiczną stronę nie zależy stety, albo niestety, ani od Pesela, ani od liczby dzieci, ani od ilości zer na koncie, ilości zaliczonych panienek, wyćwiczonych mięśni, rodzaju fury, ani jak drogi zegarek noszą na przegubie swojej ręki.
Wieczni chłopcy, synalkowie swoich mamuś, szukający kolejnej nowej zabawki, nie mający w życiu celu, albo z pozornymi celami- kolejny gadżet, impreza, laska, wyjazd, foto na insta, konto na tinderze, odklejeni od prawdziwego życia bez szansy na poprawę, nie dotrzymujący słowa, karmiący się pasożytniczo energią partnerek, matek i sióstr, z rozbuchanym do granic możliwości ego, obsługujący statki kosmiczne, a nie potrafiący włączyć pralki, pseudo zajęci swoimi karierami, w których pniecie się po plecach wszystkich służących wam kobiet, godzinami rozprawiający na temat najnowszego skandalu politycznego, a nie potrafiący wydusić z siebie tego, co naprawdę czujecie, będący w każdym zakątku świata , skąd macie zajebiste zdjęcia, lecz wtedy, wtedy, gdy jest potrzebny tylko jeden drobny gest, nie ma was, rozpływacie się w powietrzu, wasze rumaki zamieniają się w myszy, a karoce w dynie.
Tak to jest zdecydowanie wasze święto. Dzień Chłopaka.
Wiecznego Piotrusia Pana, siedzącego na płocie niezdecydowania, majtającego beztrosko trzewikami, łudzącego się, że ktoś lub coś załatwi za was wasze sprawy. Że samo się zrobi, albo, że jak poleży za długo, to może przestanie być ważne. Sam, to co najwyżej, bucik wam się może rozwiązać, albo język sąsiadki, która za dużo zza firanki widziała. Czy w pogoni za spełnieniem kolejnej zachcianki własnego ego zastanowiłeś się chłopaku czasem, dlaczego twoja kobieta, matka, siostra taka dzisiaj zmęczona, nabuzowana jest. I że to coś mokre na jej policzku, to żaden deszcz, tylko ostatnia łza bezsilności. I że za tą łzą to już tylko wieczne zrzędzenie jest…
Gdzie zatem są ci godni obchodzić Dzień Mężczyzny, choć jak wszechświat mi świadkiem, ten prawdziwy mężczyzna taki dzień ominąłby szerokim łukiem, zbyt zajęty istotą spraw, by zwracać uwagę, na jakąś dziwną datę w kalendarzu, która niby przypadkiem w marcu się pojawia, po to tylko, by sprzedawcy mogli nam wcisnąć większą ilość czekolad i koszulek z bzdetnymi napisami.
Mężczyzna. Prawdziwy. Z krwi i kości. I mięśni oczywiście. Nie jakiś tam fircyk w zalotach.
To ktoś, kto wie skąd przyszedł, czego chce i po co tutaj jest. Kto sprawdził siłę swojego charakteru na życiowych zakrętach i żaden podszept ego go nie złamie. Kto dowozi do końca, cokolwiek rozpoczął. Kto czyni, a nie kłapie jęzorem. Ktoś, kto jest lojalny. Również samemu sobie. Kto nie idzie za ślepym tłumem. Ktoś, kim nie rządzą nałogi. Kto potrafi swojej ciemnej stronie kazać warować. Kto nie boi się słuchać głosu swojego serca i okazać wrażliwość. Ktoś, kto podaje rękę, by inny mógł wstać. Kto się nie waha, lecz pewnie kroczy swoją drogą, będąc światłem dla mniej rozumiejących i tarczą dla słabych. Ktoś, za kim pójdzie wataha. Ktoś, dla kogo strach jest tylko iskrą do działania, a nie guzikiem paraliżu. Ktoś, kto nie wstydzi się w chwili zwątpienia sięgnąć po pomoc lub złożyć na moment głowy na zaprzyjaźnionych kolanach. Ktoś, kto nie kłamie, bo już nie musi. Jest autentyczny i w zgodzie ze sobą. Żyje, tak jak mówi i jest tym, co deklaruje. Można na nim polegać i oprzeć się w chwili słabości. Ktoś, kto wysłucha i wesprze, nie zostawi na lodzie, nie wystawi rachunku za miłość. Nie żaden macho zapatrzony w swój sześciopak. Nikt zakochany w swoim aucie, motorze itp. Żaden laluś spędzający przed lustrem więcej czasu, niż jego kobieta. Będący kiedy trzeba, tam gdzie jest potrzebny. Zdeklarowany. Transparentny. Bez wątpliwości.