warstwa po warstwie wysupłasz mnie z zaciętej oziębłości wyzujesz z fałd logiki odeprzesz bez mrugnięcia okiem zimny topór wzroku roztopisz wątpliwości w kubku czekolady podając z zaproszeniem bez daty ważności rozkroisz milczenie tuż u nasady jednym ostrym słowem pociągniesz za język dzianinę przeszłości prując ją wolno miesiąc po miesiącu w łagodnym akcie przebaczenia z nutą …


